Po meczu Berlandu
W obozie miejscowych obawiano się tego spotkania. Choć rozpędzony Berland miał, wydawać by się mogło, wszelkie atuty po swojej stronie, podświadomie dało się wyczuć atmosferę niepewności. Walczący jedynie o prestiż i o poprawienie ligowej lokaty goście przybyli do Komprachcic jedynie w siedmioosobowym składzie. GKS musiał z kolei radzić sobie bez będącego ostatnio w świetnej formie Mateusza Miki. - Z jednym na zmianę nie da się na tym poziomie powalczyć, jednak gdy na ławce jest dwóch zawodników, można, przy sprzyjających okolicznościach, pokusić się o sprawienie niespodzianki - przestrzegał przed pierwszym gwizdkiem trener GKSu. Już początek pojedynku zdawał się potwierdzać te przewidywania. Cuprum, dzięki dobremu ustawieniu taktycznemu a'la Stanisław Kwiatkowski zawężało pole gry z rzadka decydując się na prowadzenie otwartej wymiany ciosów. Berland miał spore problemy ze skonstruowaniem płynnej akcji, a nie decydując się na wysoki pressing pozwalał mozolnie budującym ataki pozycyjne gościom na ładowanie eksploatowanych do granic możliwości "akumulatorów" w okresie posiadania piłki. Do 9 min na parkiecie niewiele się działo. Godnymi odnotowania były jedynie próba Łukasza Małka, którą na rzut rożny sparował Grzegorz Duda oraz niewykorzystana sytuacja sam na sam Markusa Przywary. Gdy przyzwyczajeni do żywszej rywalizacji kibice zaczynali się lekko niecierpliwić, na strzał z pozornie niegroźnej pozycji zdecydował się Daniel Walasek. Silnie bita futbolówka, choć leciała przeszło 15 metrów, po rękach Arkadiusza Lecha zatrzymała się dopiero w siatce i mieliśmy 0:1. Miejscowi długo nie potrafili złamać oporu rywali, a gdy ta sztuka im się udała, błyskawicznie poszli za ciosem wychodząc na prowadzenie. Akcję w 17 min zainicjował Andrzej Sapa. Jego pierwsza próba została jeszcze zablokowana, lecz natychmiastową poprawkę przytomnie domknął Bartosz Nersterów. Nie minęło 60 sekund, a Adrian Zyla minął obrońcę i ładnym, precyzyjnym uderzeniem pokonał Dudę po raz drugi. W tym momencie polkowiczanie mieli już na swoim koncie pięć przewinień. Napór Berlandu nie ustawał. Kolejne bramki dla gospodarzy wydawały się być kwestią czasu, jednak tak Małkowi, jak i Wedlerowi zabrakło skuteczności.
Drugą połowę otworzyła solowa akcja Zyli, którą w ostatniej chwili powstrzymał Duda. W 23 min był już remis. Kamil Żbik otrzymał podanie na pozycji pivota, obrócił się z przyklejonym do jego pleców Małkiem i skierował piłkę do bramki obok interweniującego Lecha. Przyjezdni starali się pójść za ciosem. Wypad 2 na 1 w ostatniej chwili powstrzymał wspomniany Lech. Jego vis-a-vis, który jak się później okazało, zapracował na miano bohatera meczu, w niesamowitych okolicznościach sparował próby Przywary, Sapy, Zyli i Zbocha. W 31 min w hali OSiRu zapanowała konsternacja. Do dalekiego podania z własnej połowy dopadł Biały, zagraniem z pierwszej piłki obsłużył Żbika, a ten fantastycznym strzałem dał Cuprum prowadzenie. Berland odpowiedział 3 min później za sprawą dwójkowej akcji Sapy z Gawinem. Doświadczony gracz GKSu w swoim stylu oswobodził się spod opieki obrońcy, a jego podanie w skutek nieporozumienia w szeregach gości dotarło do Rafała Gawina, który nie miał najmniejszych kłopotów z wpisaniem się na listę strzelców. Remis wyraźnie pobudził wicelidera. Gracze w czerwonych trykotach podkręcili tempo i nie tyle mogli, co powinni zdobyć kolejnego gola. Kluczowym dla losów spotkania wydarzeniem było usunięcie z parkietu Mateusza Kochmana (za nieprzepisowe powstrzymanie szarżującego Sapy). Berland miał wówczas piłkę meczową w postaci dwuminutowej gry w przewadze, której na swoje nieszczęście, nie wykorzystał. Okazje do objęcia prowadzenia były wręcz wyborne, jednak bądź mylili się nieskuteczni tego dnia Sapa i Zyla, bądź z dużym wyczuciem interweniował Duda. By pecha i niefrasobliwości było mało, na cztery sekundy przed końcową syreną, tor lotu piłki przy próbie uderzenia (lub podania) Dawida Białego uległ zmianie, co kompletnie zmyliło podążającego za piłką Arkadiusza Lecha.
Taki jest sport. Nie zawsze się wygrywa i nie zawsze końcowy sukces zależy od tego, czy gra się "u siebie" lub czy dysponuje się dłuższą ławką rezerwowych. - Ciężko mi cokolwiek powiedzieć po takim meczu - skwitował po jego zakończeniu wyraźnie rozpromieniony Stanisław Kwiatkowski - Nie będę ukrywał, że nie spodziewaliśmy się, że uda nas się wywieźć z Komprachcic trzy punkty. Wobec okoliczności, w jakich zdołaliśmy tego dokonać, nasza radość jest podwójna. Tym bardziej, że zwycięskiego gola zdobyliśmy na kilka sekund przez ostatnią syreną. Polkowiczanom wypada z tego miejsca pogratulować heroicznej postawy, a naszym zawodnikom życzyć szybkiego otrząśnięcia się po lodowatym prysznicu. Przed nami mecz z Marexem (sobota, godz. 18.00), w który należy włożyć maksimum zaangażowania i potwierdzić, że dobra postawa w bieżącym sezonie nie jest dziełem przypadku. Będziemy też nasłuchiwać wieści z Wieliczki, gdzie ekstraklasowe już Solne Miasto będzie starało się skończyć rozgrywki z kompletem zwycięstw na własnym parkiecie. Głęboko wierzymy, że będzie...
GKS Berland Komprachcice – PSF Cuprum Polkowice 3:4 (2:1)
bramki:0:1 Walasek '9, 1:1 Nesterów '17, 2:1 Zyla '18, 2:2 Żbik '23, 2:3 Żbik '31, 3:3 Gawin '34, 3:4 Biały '40
Cuprum: Duda (ż.k) - Walasek, Kochman (ż.k, ż.k - cz.k), Żbik (ż.k), Biały, Cieśla, Różycki - trener: Stanisław Kwiatkowski
sędziowali:
Piotr Koloczek (Zabrze), Grzegorz Wiercioch (Gierałtowice) oraz Piotr Rybol (Kluczbork)