×

Wyszukaj w serwisie

×

Zapisz się do Newslettera

Niedzielny mecz

Wydarzeniami, jakie miały miejsce w trakcie rywalizacji Berlandu z Orłem można by śmiało obdzielić kilka spotkań. Były piękne bramki, niespodziewane zwroty akcji, twarde starcia, kontrowersje sędziowskie, żółte i czerwone kartki, rzuty karne, głośny doping kibiców obu drużyn i walka do ostatnich sekund o zwycięstwo, którego losy jeszcze w 40 min pozostawały sprawą otwartą. Jak się okazało po końcowej syrenie, trzy punkty pojechały do Jelcza. Berland, mimo iście heroicznej postawy i odwróceniu, wydawać by się mogło, beznadziejnej sytuacji - zszedł z parkietu pokonany. Nie oznacza to jednak, że kibic wychodził w niedzielę z hali w skrajnie podłym nastroju. Niedosyt - niedosytem, ale widzowie pragną "igrzysk" i te przypadły z ich udziałem. Wyrazem aprobaty dla aktorów tego widowiska były gromkie oklaski, jakimi trybuny pożegnały schodzących do szatni zawodników. To właśnie za takie spektakle kochamy futsal.

Mecz rozpoczął się od śmielszych ataków gości. Dyrygowani przez hiszpańskiego szkoleniowca Jose Lopeza Garcie jelczanie zakładali wysoki pressing na połowie miejscowych, co długimi fragmentami uniemożliwiało tym drugim zawiązywanie akcji ofensywnych. W bramce dobrze spisywał się jednak Serghei Burduja, a gdy ciężar gry przenosił się na przeciwległą stronę pola gry, kąśliwe strzały z dalszej odległości Mateusza Miki z dużym kunsztem odbijał Pavlos Wiegels. Mimo, że to "orły" posiadały optyczną przewagę, lepsze okazje w pierwszych 20 min stworzył sobie zespół z Komprachcic. Najpierw Mateusz Mika nie wykorzystał przedłużonego rzutu karnego uderzając wysoko nad bramką, a po chwili Arkadiusz Gibała w wyśmienitej sytuacji trafił wprost w lotnego bramkarza przyjezdnych. Gdy wydawało się, że przed przerwą nie padnie żaden gol, Mika stracił piłkę na atakowanej połowie prokurując akcję 2 na 1, którą skrzętnie wykorzystał Mateusz Wierzgacz.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Komprachciczanie w szybkim tempie gromadzili przewinienia, lecz nim w skutek ich nadmiaru goście otrzymali tzw. "przedłużacza", do piłki ustawionej 6 metrów od bramki Burduji podszedł Gerard Martinez pewnie podwyższając na 0:2. Przyczyną podyktowania rzutu karnego był problematyczny faul Rafała Gawina we własnym polu karnym, mówiąc precyzyjniej, ruchoma zasłona, po której słabo prowadzący niedzielne zawody sędzia Ziach wskazał na "wapno". Gol na 0:3 był natomiast efektem trafienia Martineza, tym razem z 10 metrów. Hiszpan uderzył mocno, pod poprzeczkę, nie dając szans mołdawskiemu bramkarzowi Berlandu na skuteczną interwencję. Zawodnicy Dariusza Lubczyńskiego nie zamierzali się jednak poddawać. Sygnał do ataku dał Mika kapitalnym strzałem ściągając "pajęczynę" z bramki Wiegelsa. Gdy ten sam zawodnik ujrzał drugą żółtą kartę, a Martinez ustawiał piłkę do wykonania kolejnego karnego zza linii przerywanej, wielu postawiło na Berlandzie przysłowiowy krzyżyk. Niesłusznie. Burduja przeniósł próbę gracza z Półwyspu Iberyjskiego nad poprzeczką, a grający w osłabieniu gospodarze przy eksplozji komprachcickich trybun, za sprawą świetnej, dwójkowej akcji Kilian - Przywara trafili na 2:3. Gdy dwuminutowa kara dobiegła końca GKS postawił wszystko na jedną kartę. Andrzej Sapa wcielił się w rolę lotnego bramkarza i rozpoczęło się mozolne rozrzucanie defensywy gości ku stworzeniu dogodnej okazji do wyrównania. Stało się tak w 37 min. Do piłki zagranej ze środowej strefy dopadł Michał Zboch dopinając klasyczny "powrót z dalekiej podróży" Opolan. Niezrażeni takim obrotem sprawy przyjezdni z miejsca rozpoczęli grę piątką graczy w polu i niewiele zabrakło by te zapędy zostały srogo skarcone. Berland dwukrotnie wychodził z groźnymi kontratakami, którym na nieszczęście graczy w czerwonych koszulkach, zabrakło niezbędnej precyzji rozegrania. Świadomy tego, ile sił zabrało jego podopiecznym doprowadzenie do wyrównania oraz szanując zdobyty w takich okolicznościach punkt trener Dariusz Lubczyński zdecydował się na grę na utrzymanie piłki. Berland nie forsował tempa wciągając Orła głęboko na własną połowę. W bramce nie było Burduji, którego miejsce zajął stojący wysoko na atakowanej połowie Sapa. Taka taktyka, jak się później okazało, nie zdała egzaminu, o czym zadecydował indywidualny błąd. Piłkę stracił naciskany Zboch, a Martinezowi pozostało wepchnąć ją z bliska do siatki.


niedziela 19.02.2017 r., godz. 17.00
hala Ośrodka Sportu i Rekreacji w Komprachcicach

Berland Komprachcice vs. Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice 3:4 (0:1)

bramki:
 
0:1 Wierzgacz '20, 0:2 Martinez '27, 0:3 Martinez '30, 1:3 Mika '32, 2:3 Przywara '33, 3:3 Zboch '37, 3:4 Martinez '40   
 
Berland: Burduja – Mika, Sapa, Przywara, Zboch, Dora, Gawin, Krok, Kilian, Małek, Gibała - trener: Dariusz Lubczyński
 
Orzeł: Wiegels - Gutierrez, Krajewski, Martinez, Kucharski, Witek, Dziubczyński, Kozak, Wierzgacz, Matejko, Majerz - trener: Jose Lopez Garcia

sędziowali:

Rafał Ziach, Adam Banach (Chrzanów) oraz Marcin Podmostka (Opolski ZPN) - sędzia czasowy

Podziel się na Facebooku
Patronaty

Nowa Gazeta

Nowa Trybuna Opolska

Tygodnik Ziemi Opolskiej

Wieści Gminy Komprachcice

Powiat Opolski

Urząd Marszałkowski